Jeśli kiedykolwiek spróbowaliście taro,możecie się ucieszyć albo lekko skrzywić.To bulwa,która mam wrażenie,że jednym przypadnie do gustu od pierwszego rozgotowania,a drugim na wspomnienie jej kleistej konsystencji,wywoła niemiłe odczucia.Plusem tego jednak jest,że podczas gotowania nie rozpada się,jak niektóre gatunki ziemniaka;).
Ja lubię japoński sposób preparowania taro.Pomimo,że Japończycy mają słabość do oślizgłych tekstur,taro gotują czy duszą na przykład w miso i takie przygotowanie już pozbawia je tej lepkości.
Miso...pasta,bez której ja nie wyobrażam już sobie życia,a przy okazji polecam spróbowanie zupy miso "misoshiru".
I jeśli chcesz dodać odrobinę egzotyki do codziennego posiłku,to zapraszam na mój obiad inspirowany recepturą opracowaną przez panią Yoko Arimoto,gdzie syrop klonowy cudownie łączy się z miso i świetnie pasuje do taro.
Taro(Colocasia esculenta),to gatunek rośliny z rodziny obrazkowatych.Moja ulubiona grupa roślin ozdobnych,które mogłabym hodować w każdej ilości!- Arum italicum,Arisaema thunbergii,Anthurium,Caladium,Amorphophallus titanum...mogę jeszcze tak długo...a miało być o jedzeniu;).
Kolokazja pochodząca z Indii,smakuje jak mix ziemniaka z kasztanami.Jest bogata w witaminy i minerały.Posiada dużo błonnika,który poprawia pracę jelit.Bulwa jest stosunkowo bogata w skrobię,ale już uboga w białko.Surowa jest gorzka i drażniąca ze względu na obecność kryształów szczawianu wapnia,dlatego ważne jest długie jej gotowanie,aby uniknąć niepożądanych dolegliwości.Młode liście są również wykorzystywane w kuchni,dlatego jedną bulwę wsadziłam do doniczki...i widać już wschodzący młody pęd.
Taro w sezamowym miso
Porcje dla 2 osób:4 średnie bulwy taro
2 łyżki jasnego miso
1 łyżka syropu klonowego
1-2 łyżki prażonych nasion sezamu
do zestawu:
1 cała pierś z kurczaka (najlepiej hodowanego z wolnego wybiegu)2 średnie chińskie kapustki- pak choi
1-2 łyżki japońskiego sosu sojowego
Bulwy taro po obraniu ze skórki, należy odpowiednio rozgotować w całości.Ja
nie wiedząc o możliwości wystąpienia uczulenia zawsze obierałam bez
nałożonych rękawiczek,ale co wrażliwsi muszą uważać lub ugotować je w całości,a następnie obrać ze skóry.Gotować do miękkości blisko 20 minut.Wtedy będą cieszyć nas
kremową konsystencją z lekkim fioletowym odcieniem.
W miseczce połączyć miso z syropem klonowym.Dodać jeszcze ciepłe bulwy,wymieszać i obsypać całość prażonym na złocisto sezamem.
Piersi kurczaka obsmażyć na patelni grillowej (bez tłuszczu) około 2 minut z każdej strony (nie lubię wysmażonego na wiór) .
W tym czasie,kapustki pak choi zanurzyć na 2 minuty we wrzątku,ale już nie gotującej się wodzie.Po czasie wyciągnąć łyżką cedzakową i pozwolić obciec z nadmiaru płynu.Uwielbiam takie al dente,jedynie lekko sparzone,czy ewentualnie ugotowane na parze.
Całość wyłożyć na talerze.Kapustki i pierś skropić sosem sojowym.
Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz