Do Brugii mamy około 70 kilometrów i lubimy tam co jakiś czas zaglądać,a coroczne wydarzenie-Kaasmarkt Brugge-to dla nas możliwość skosztowania w jednym miejscu nowych,niespróbowanych jeszcze serów belgijskich.
Niestety tłumy smakoszy i kolejki przed straganami nieźle nas zniechęciły.Po wypiciu lokalnego piwa(Brugse Zot blond ) tłumy wcale się nie przerzedziły,a było już dobrze po 12.Ruszyliśmy więc w nasze ulubione uliczki.
Niestety tłumy smakoszy i kolejki przed straganami nieźle nas zniechęciły.Po wypiciu lokalnego piwa(Brugse Zot blond ) tłumy wcale się nie przerzedziły,a było już dobrze po 12.Ruszyliśmy więc w nasze ulubione uliczki.
Tintin.Kto nie czytał komiksu? |
I powrót na jarmark.Niestety,kolejki jakby jeszcze większe,ale ważne,że wszyscy dobrze się bawią.
Nadal zadziwiają mnie panie ze swoimi pieskami w wózkach;),choć w Belgii,to nie taki nadzwyczajny widok.
Trafiliśmy w końcu na najkrótszą kolejkę i po spróbowaniu testowych kęsów,skusiliśmy się na wyborny,długo dojrzewający ser kozi (Geitenkaas Oud ) z De Neerschuurhoeve.Reeewelacja!
Tu akurat pani kroi kawałek z dojrzewającego,półtwardego sera (Geitenkaas belegen),na niego było największe wzięcie.
Szwajcaria też była:) |
A tu kilka prezentów ,które sobie sprawiliśmy: nowy fartuszek,płócienne torby na zakupy,ser kozi i nasze ulubione,naturalne mydła syryjskie Aleppo (oliwkowe z liściem lauru i z mlekiem oślim),których już od dawna nie mogliśmy dostać w okolicznym sklepie,a domowe zapasy już były na wyczerpaniu.
Piękne prezenty sobie sprawiliście! i jakże ucieszył mnie Tintin:)
OdpowiedzUsuńDzień dobry, jestem zainteresowana współpracą z Pani blogiem, proszę o kontakt:) wspolpraca@armadeo.pl
OdpowiedzUsuń