Nie potrafiłam oprzeć się obrywaniu ich prosto z drzewa.Były tak słodkie...chyba najsłodsze,jakie do tej pory jadłam.Te,które podjadałam w okresie dzieciństwa były dzikie,albo rosły w parkach.Nawet w babcinym ogrodzie, mirabelek było brak.Jak to jest,że tak wiele osób je lubi,a tak mało ich w ogrodach i na straganach?
Franck,nasz francuski gospodarz,sam zaproponował byśmy nazbierali sobie mirabelek z ich ogrodu,bo oni byli tak zajęci restauracją i już,już nadchodzącym winobraniem...a taki żal zostawiać to słodkie złoto na zmarnowanie...więc poza szampańskimi akcesoriami i drobnymi upominkami,i żółte śliwki przekroczyły granicę belgijską.
Do mirabelek dodałam jeszcze przejrzałego melona,który pojechał z nami do Szampanii i wrócił ...i myślę,że to był świetny pomysł.Słodko-kwaskowate połączenie z wanilią i miętą...ten smak uzależnia...nawet mnie,która nie należy do słodko-holików.
I jaka szkoda,że sezon na nie jest tak krótki...a słoiczki ze śliwkowo-melonowym dżemem tak szybko znikają z kuchennej spiżarki.
I jaka szkoda,że sezon na nie jest tak krótki...a słoiczki ze śliwkowo-melonowym dżemem tak szybko znikają z kuchennej spiżarki.
DŻEM MIRABELKOWO-MELONOWY Z WANILIĄ I MIĘTĄ
2 kg dojrzałych,bardzo słodkich mirabelek ( z pestkami)
1 kg melona (u mnie szarantejski)
700 g cukru jasnego trzcinowego
1 laska wanilii bourbon o długości około 18 cm
sok z 2 cytryn
kilka gałązek świeżej mięty
Śliwki umyć pod bieżącą wodą.Usunąć z nich pestki.U mnie poszło wyjątkowo sprawnie-owoce były tak dojrzałe,że pod samym naciskiem palców,miąższ odchodził od pestki.
Umytego melona przeciąć na pół i łyżką usunąć nasiona.Obrać ze skóry i pokroić na mniejsze części.
Laskę wanilii przeciąć wzdłuż na pół i czubkiem noża wyskrobać nasiona.Umytego melona przeciąć na pół i łyżką usunąć nasiona.Obrać ze skóry i pokroić na mniejsze części.
Oczyszczone mirabelki i kawałki melona umieścić w garnku(najlepiej miedzianym). Wymieszać z cukrem i świeżymi gałązkami mięty.Skropić sokiem z cytryny i dodać nasiona wanilii ,jak również całą laskę,która po ugotowaniu odda jeszcze sporo aromatu do dżemu.
Dobrze wymieszać,przykryć czystą ściereczką i pozostawić całość do maceracji na minimum 12 godzin,a najlepiej na noc.
Następnego dnia garnek umieścić na dużym ogniu i doprowadzić do wrzenia.Zmniejszyć ogień i odszumować z powstałej piany.Gotować około 1 godzinę,co jakiś czas mieszając,by zatrzymać powstawanie piany.
Dżem jest gotowy,gdy jest lepki na łyżce i gdy kilka kropel wylanych na
zimny (schłodzony w lodówce) talerz zastyga prawie natychmiast.
Przed rozlaniem dżemu do słoików należy usunąć laski wanilii i nierozgotowane gałązki mięty.
Gorący dżem wlać do gorących,wyparzonych słoików.Mocno zakręcić i postawić słoiki
do góry dnem na czystej ściereczce.Po schłodzeniu przechowywać w suchym
i chłodnym miejscu osłoniętym od światła.
P.S.Dżem został zrobiony "na oko" i pod wpływem mojej kulinarnej intuicji i doświadczenia.
P.S.Dżem został zrobiony "na oko" i pod wpływem mojej kulinarnej intuicji i doświadczenia.
Zdecydowanie muszę w przyszłym roku wykorzystać, jeśli tylko upoluję mirabelki i przewiozę melona przez belgijska granicę :)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, mirabelek z mieta jeszcze nie próbowałam.
Smakowity dżemik i sliczny kolor. ;) Szkoda, że w moim ogrodzie nie rosnie taka odmiana sliwy, z ochotą zrobiłabym taki pyszny dżem !
OdpowiedzUsuń