W okresie zimowym wybieram buliony esencjonalne,rozgrzewające i 
pobudzające.Powstają wtedy zupy na bazie kurczaka,perliczki,wołowiny czy
 jagnięciny.Właściwie przestałam już robić pieczenie dla lubego i 
wszelakie zapiekanki ociekające serem,które tak uwielbiał.Przyczyniła 
się do tego również dieta,którą w końcu on na sobie wymusił (a mnie 
zdopingował do wspólnych ćwiczeń). Z czasem,w domu zaczęły pojawiać 
się ciężarki,hantle,sztangi...aż w końcu stanęła ławeczka treningowa! Zaczął się wzmożony apetyt na risotta,a la risotto z pszenicy,jęczmienia,czy rewelacyjnej 
quinoa z dodatkiem zieleniny,czy owoców.Wszystko,co dostarcza odpowiednia ilość węglowodanów,białka i witamin.Jeśli mięso,to gotowane,czy 
smażone krótko na patelni grillowej bez użycia tłuszczu.Podrzeźbiamy sylwetki,więc 
tłuszczu,jak najmniej i może kilka kilogramów odpadnie:).
Skończyło się picie wina do posiłków,kiedy mamy  zaplanowany trening!Po,również niewskazane.Na 
szczęście,ja trenuję co drugi-trzeci dzień,więc wtedy na małą przyjemność mogę 
sobie pozwolić:).
Zrozumiałe,że na blogu pojawi się jeszcze więcej potraw ze zbóż i sałatek owocowych,bo piszę o tym,co jem:). Już wkrótce przepis na wytrawną sałatkę z komosą ryżową.
 A dziś,jedna z moich ostatnich słabości,którą rozgrzewałam się w te znów
 chłodne dni.Zupa chińska z jagnięciną,która tchnie świeżością i 
głębokim smakiem,a jednocześnie jest lekka i pożywna.